W ziemniaczanej republice nie ma złotych plaż i błękitnego oceanu . Nie ma tu krwawego dyktatora ani szwadronów śmierci. Nie ma też bananowców obwieszonych kiśćmi dojrzałych owoców. Są za to ziemniaki leżące w skrzynkach na wystawach warzywniaków, marzące o zrzuceniu swej szarej ziemniaczanej skóry i staniu się bananem. Ich ziemniaczane ambicje podsuwają im wizje słonecznych bananowych plaż, na których pląsają odziane w liście bananowca tancerki. W ziemniaczanej republice wszyscy chcą być bardziej światowi- bananowi a mniej ziemniaczani. Ziemniaczana młodzież marzy by stać się bananową, bulwiaści muzycy marzą o bananowych songach. Miejscowy kacyk marzy o staniu się bananowym królem ze swą bananową armią. Każdy bulwiasty ważniak dopatruje się w sobie znamion bananowatości, sprawdzając czy jego skóra nie robi się choć trochę żółta. Ziemniaczani szamani już dawno stracili swą magię, z ich ziemniaczanych wierzeń została tylko wiara w ziemniaczaną walutę. Na ziemniaczanych uniwersytetach naukowcy pracują nad transmutacją ziemniaka w banana. Wbrew zimnej szarej ziemniaczanej pogodzie planują zaszczepić cząstkę "bananizmu" w ziemniaczaną glebę. Niestety wbrew ich staraniom wszystko co zostaje zasadzone, każdy egzotyczny owoc, zmienia się w ziemniaka. Ziemniaczany piach obkleja wszystko pokrywając to ziemniaczanym kamuflażem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz