środa, 10 września 2014

Voilà

                                                 Za oknem samochodu przewijają się kolejne zanurzone w mroku miasta. Światła, czerwone- żółte-zielone, wyznaczają rytm jazdy. Odnoszę wrażenie iż mimo ruchu stoję w miejscu. Przez ciemność przebijają się tylko neony-Biedronka, Volkswagen, Żabka, Tesco. Wszędzie takie same. Przypomina to trochę scenografię  starych filmów.  Namalowany na płótnie krajobraz przesuwa się w za aktorami dając złudzenie ruchu. Może ten świat za oknem to też tylko dekoracja ?  Krople deszczu zaczęły rozmazywać się na przedniej szybie, utrudniając widoczność. Na szczęście cel podróży jest już blisko. Klucząc pustymi ulicami, docieram do domu. Jeszcze tylko menel próbujący wyłudzić parę złotych na alkohol. Mam wrażenie że jest ich ostatnio coraz więcej. Tak jakby coraz więcej ludzi mówiło życiu "pas". Poddają się nie widząc sensu walki. No właśnie, walki o co ?  O zapłacenie rachunków, o nowy samochód, o awans ? A może tak na prawdę o siebie? Poddają się nałogowi który powoduje że walczą już tylko o kolejną flaszkę, kolejną działkę. Reszta nie istnieje. 
                              
                                                Biorę gorący prysznic, który  zmywa zmęczenie. Przygotowuję kolacje, otwieram wino, siadam przed telewizorem. Codzienny rytuał. Występujący w reklamie aktor udaje lekarza, który udaje że myje zęby. Z udawanym uśmiechem przytula się do aktorki udającej jego żonę. Dzieci, udające ich dzieci biegają wesoło wokół nich. Ideał i marzenie wszystkich myjących żeby. Sygnał wiadomości zapowiada coś ważnego. Teraz każdy który nie wie co się dzieje, otrzyma wyczerpujące wyjaśnienia. Przystojny prezenter, w nienagannie skrojonym garniturze zaczyna swoje popisy. Mam wrażenie że jednak tym razem  coś jest nie tak. To samo studio, tembr głosu, gesty.  Wszystko dobrze mi znane. Powoli, przez zakodowany w mojej głowie obraz, zaczyna się coś przebijać. To coś jest niepokojące i budzi mój dyskomfort. Powoli te odczucia przechodzą w panikę. Pewnie to jakiś żart, myślę w obronnym odruchu.Burza rudych loków  wychodząca  spod melonika i czerwony nos tworzył groteskowe zestawienie z eleganckim garniturem. Całą swoją uwagę skupiam na postaci prezentera. Przez blady makijaż odnajduję znajome rysy. Spoglądam na butelkę z winem, niemal pełna. Głowa klauna, nie przejmując się burzą w moich myślach, dalej omawia sytuację międzynarodową. Nerwowo sprawdzam datę w kalendarzu Ale do 1 kwietnia jeszcze parę miesięcy. Niemal rzucam się na pilota, zmieniając kanał. Na kanale informacyjnym trwa debata. Trzech znanych polityków prowadzi dyskusję za pomocą zabawek-pierdziawek. Wymalowane na ich twarzach uśmiechy jokera wykrzywiają się w różnych grymasach. Każdy stara się odpowiedzieć drugiemu głośniejszym pierdnięciem. Prowadząca program dziennikarka w stroju pierrota próbuje przywołać ich do porządku za pomocą wielkiej trąby. W końcu łapią się za czerwone i zielone czupryny, szarpiąc bez opamiętania. Czuję jak fotel, na którym siedzę gdzieś odjeżdża. Zmieniam kanał. Teraz na ekranie prezentują się siłacze, ni to w gimnastycznych pasiakach - ni to generalskich mundurach. Napinają mięśnie dźwigając wspólnie czołg. Najmniejszy z nich, stojący na wieży czołgu, wykonuje salto. Automatycznie przeskakuję kanały, czując jednocześnie że mój pokój się zmienia. Już nie siedzę w fotelu, lecz na cyrkowej widowni. czuję zapach trocin i zwierząt. Na arenę wkracza treser zwierząt w mundurze gajowego. z zarzuconą na plecy monstrualną zabawkową strzelbą. Już  po chwili zmusza przy jej pomocy wielkiego niedźwiedzia, do żonglowania jabłkami. Publiczność wokół mnie szaleje. Obrazy zmieniają się jak w kalejdoskopie.  Teraz jestem świadkiem powietrznych ewolucji w wykonaniu prezesów partii. Trykoty dziwnie wyglądają na ich otyłych ciałach. Ewolucje na trapezie mrożą krew w żyłach publiczności. Przez ciszę wypełnioną napięciem przebija się głos konferansjera. Proszę Państwa. Uwaga ! Uwaga ! SALTO MORTALE !!!!!!  Głośne westchnienie dobywa się z setek gardeł gdy prezes łapię końcami palców drugiego prezesa. Tancerki- asystentki p\prezentują swoje wdzięki rażąc blaskiem cekinów. Publiczność nie dostaje chwili wytchnienia. Już po chwili, akrobatów zastępuje mroczny magik. Ze swojego kapelusza wyczarowuje różne przedmioty. Mam wrażenie że pośród nich jest mój portfel. Czuje się zawieszony między snem a jawą, zmęczony. Kątem oka dostrzegam stojącą w cieniu postać przyglądającą się publice. Wytężam wzrok. Elegancki frak, w jednej ręce cygaro a w drugiej kieliszek z koniakiem. Uśmiecha się unosząc kącik ust, chyba coś mówi. Z ruchu warg staram się odszyfrować... -"Patrz!". Puszcza oko i znika za kurtyną jakby się rozpłynął w powietrzu. A może nikogo tam nie było?
                                                         
                                                        Szum telewizora i biały ekran. Powracam do rzeczywistości. Patrzę na zegarek, już 7 ! Zrywam się do łazienki.Szybko myję zęby, szybko się golę. Szybko jem śniadanie, jednocześnie wiążąc krawat.  Przed wyjściem jeszcze tylko sprawdzam przed lustrem węzeł krawata. Poprawiam gumkę trzymającą czerwony nos i przesuwam melonik na rudej peruce. Wszystko OK. Pora do pracy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz