Czekamy, z nadzieją i niepokojem. Wpatrujemy źrenice teleskopów w niebo chcąc znaleźć chociaż ślad ich istnienia. Wyrzucamy w kosmos elektroniczny złom. Wszystko w nadziei że usłyszymy choć szept odległego głosu, choć jedno słowo które da nam pewność że nie jesteśmy sami. Tłuczemy kamienie z niebios w poszukiwaniu choć jednej komórki. Grzebiemy w piasku Marsa w poszukiwaniu kosmicznego peta, rzuconego przez tych których istnienia pragniemy. Czekamy na ich pojazdy wypełnione oszałamiającą technologią, umysły zdolne pokonać czas i przestrzeń. Marzymy że któregoś dnia się pojawią i dadzą nam odpowiedź na pytania "Czy w tej pustce coś jeszcze jest ........?"
Tymczasem zapatrzeni w codzienność, żyjemy w lęku o kruchość naszego istnienia, nie widząc że oni tu są. Przychodzą płacząc, jakby zaproszenie na ten świat Ich przerażało. Bezbronni, zdani całkiem na łaskę świata i czyści niczym biała kartka która ma być dopiero zapisana. Ich wątłe ciała muszą się nauczyć jak radzić sobie z tym brutalnym światem. Swoimi ciekawymi oczyma chłoną otaczający Ich mikrokosmos. Potrzebują miłości, bezpieczeństwa i jak każdy podróżnik w nowym miejscu przewodników. Cieszymy się z ich przybycia , a potem uczymy świata jaki znamy. Trawieni lękiem uczymy Ich egoizmu i nienawiści. Wbijamy do głowy tysiące głupich zakazów, i bzdurnych wierzeń. Zabijamy Ich wyobraźnię każąc patrzeć na świat naszymi oczami, które widzą coraz mniej. Mają cudowną moc zmieniania świata, ale to my Ich zmieniamy na nasz obraz i podobieństwo. Stają się tacy jak my wierząc że kolejnym się uda. Bo przecież dopóki przychodzą jest nadzieja.........
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz