Zajął miejsce przy swoim ulubionym stoliku pod oknem, dającym widok na główna ulicę miasta. Czując rozpierająca go dumę ostrożnie postawił talerz z zupą na stole, zapach szczawiowej przyjemnie drażnił nozdrza. Szkoda że nie widzą go ci niedowiarkowie - pomyślał. Prawdziwa szczawiowa, a nie ta syntetyczna owsianka podawana w tych podłych barach dla przegranych życiowo.Witryna dawała dobry widok na rondo " Bohaterów Ghazni", ech tam to im dokopaliśmy- zagadał do mężczyzny siedzącego przy sąsiednim stoliku. Pamiętał jak wszystkich rozpierała duma w gdy polski kontyngent osłaniał w 2014 odwrót sił NATO z Afganistanu. Cały świat skierował wzrok na te Polskie Termopile. Patriotyzm eksplodował na ulicach, flagi w barwach narodowych były wszędzie. Ludzie stali w kolejkach aby przemalować samochody na biało-czerwono, Straż Miejska w spontanicznej akcji przypięła sobie husarskie skrzydła. Szczawiowa smakowała coraz lepiej. Miesięczna bitwa zakończyła się pełnym sukcesem, wojska sprzymierzeńców bezpiecznie zakończyły odwrót. Podobno nawet Talibowie byli pod wrażeniem waleczności polskiego żołnierza. Ostatecznie jednak barbarzyńsko zredukowali nasz kontyngent do zera. Kolejna łyżka szczawiowej smakowała jeszcze lepiej, czuł rozpływające się ciepło. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk bębnów. To od strony ronda zbliżała się demonstracja krypto-wege-gejo-lezbijek, wszyscy uśmiechnięci i rozśpiewani szli całą szerokością ulicy. Domagali się przyjazdu do kraju pierwszego Polaka zdobywcy tytułu "Gay of Universe". Na czele kolumny nieśli wielki transparent "Ch..j to Pi..a". Ręka z łyżką lekko mu zadrżała. Ech młodość !!! Ten wewnętrzny bunt i chęć zmieniania świata !!! Gdyby nie te 60 lat pracy to by im pokazał jak się protestuje. Ale i tak był z nich dumny, ich nowoczesność i otwartość na świat sprawiały że w końcu nie wstydził się swojego kraju. Miał wrażenie że szczawiowa smakowała niczym nektar. W rogu sali wisiał monitor, właśnie nadawali relacje z przekazania kolejnej szkole stołu do cymbergaja. Uroczystość zaszczycił sam Pan Premier Honorowy, który ze względu na podeszły wiek zaniechał innych sportów na rzecz tej pięknej i szlachetnej dyscypliny. Czuł jakby euforia wzbierała w nim wprost proporcjonalnie do ilości zjedzonej zupy. Był szczęśliwy, i był z tego dumny. Nie tak jak ci frustraci którym nie chciało się załatwiać na bieżąco poświadczeń z ZUS, a teraz oczekują nie wiadomo czego. Wczoraj w jednym z tych bieda barów ochrona musiała jednego zastrzelić bo zrobił awanturę. Podobno będzie śledztwo w sprawie przekroczenia obrony koniecznej. Ciekawe co mieli zrobić osiemdziesięciolatkowie z takim agresywnym gówniarzem po sześćdziesiątce. Łyżka zazgrzytała o dno talerza, na jego ustach mimo wszystko trwał uśmiech. Z kartki żywnościowej drżącą ręką oderwał mały kwadracik czując jak serce zaczyna mu łomotać coraz bardziej. Podał kartkę w bufecie i delikatnie wziął szklankę ze złotym płynem. Usiadł przy stoliku i delikatnie uniósł szklankę do ust. Po pierwszym łyku głośno westchnął. Pyszny!!! Kwaskowaty !!!! Z mirabelek !!!!!!- jak echo z końca sali odpowiedział mu inny klient. Głośny sygnał telewizora skupił uwagę siedzących w barze. Wszyscy znali ten dźwięk, zapowiadał program wszech czasów "Jak Oni Bombardują" - Wojna, miłość i śmierć , a wszystko tysiące kilometrów od Was". Takim hasłem reklamował się program, choć reklama nigdy nie była mu potrzebna. Dziś prawdziwy rarytas, kolejna edycja w Teheranie. Dwie tradycyjnie rywalizujące drużyny "Samogonojebców" i "Burgerbastards". Osobiście stawia na Amerykanów choć Rosjanie trochę podciągnęli się w kategorii bomb kasetowych i napalmie. Jeszcze tylko reklama, na prime time stać było niewielu. Głównym sponsorem była sieć barów, w jednym z nich właśnie siedział. Lubił aktora który występował w tej reklamie. Może nieco podstarzały ale ciągle w formie jak w słynnym "Kundle". Kałasznikow i półnagie modelki oblewające się szampanem. Swoim męskim głosem powoli cedził slogan -
Bary Mleczne
"ZIELONA WYSPA"
Jesteś Nażarty
Jesteś Szczęśliwy
Jesteś Wdzięczny
Ku...a !!!!!!!
Reklamę kończyła długa seria z kałasznikowa, przechodząca w muzykę i wybuchy bomb. Na sali panowała radość i euforia. Ktoś zaczął śpiewać hymn, niektórzy tańczyli. Z kuchni dobiegały i tak niesłyszalne odgłosy awantury. Szef objeżdżał młodego kuchcika. Znowu debilu dosypałeś za dużo euforiantów !!!!!! Ryczał czerwony ze złości . Dziś nie dałem wcale- wyszeptał przestraszony chłopak w odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz