W barze panował zaduch, wdzierające się przez drzwi gorące powietrze przesycone zapachem rozgrzanego asfaltu mieszało się z oparami alkoholu. Jeszcze ciche rozmowy splatały się z muzyką będąc tłem dla wszystkiego co się tutaj działo. Zblazowany barman nalewał kolejne kufle piwa, skraplająca się na nich wilgoć sprawiała że pragnienie niemal rozrywało gardło. Bar nie należał do tych najbardziej popularnych, ale bliskość głównego rynku miasta i dość miły wystrój przyciągał spragnionych klientów. Zajął miejsce na końcu baru, to najbardziej nadające się do picia, a do tego miał świetny widok. Zamówił wódkę z tonikiem i masą lodu. Po całodziennym skwarze musiał się hamować żeby zawartości szklanki nie wypić jednym haustem. Klienci knajpy stanowili niemal pełen przekrój wieku i profesji., chociaż on znacząco zawyżał średnią wieku. Najgłośniejsi byli oczywiście studenci mający już za sobą sesję i po parę piw na głowę. Byli w swoim upijaniu spontaniczni i pełni zapału , w końcu życie i jego możliwości jeszcze przed nimi. Wierzyli w swoje przyjaźnie, mocne piwo i że dziewczyny będą ich zawsze kochać. Zamówił kolejnego drinka. Barman taksował go swoim spojrzeniem, pewnie zastanawiał się z jakim typem klienta ma do czynienia. Czy aby po którejś z kolejek nie zacznie mu opowiadać swojego smutnego życia, ewentualnie puszyć się jakim to nie jest ważniakiem. No i czy coś z tego będzie miał. Gdy stawiał szklankę wymienili skromne uśmiechy, jakby chcieli sobie powiedzieć " Każdy z nas zajmuje się tym po co tu przyszedł". Dziś nie chciał rozmawiać, potrzebował chwili spokoju i paru drinków. To miasto zawsze przywoływało wspomnienia. Po dwóch występach był zmęczony , czuł jak wiek ma coraz większy wpływ na jego funkcjonowanie. Tworzenie iluzji wymaga skupienia, tworzył fikcje ale zawsze na serio. Był mistrzem nie dlatego że potrafił stworzyć iluzję doskonałą, ale dlatego że potrafił odróżniać co jest wytworem zręcznego tkania sztucznego świata a co jest rzeczywistością.
W połowie trzeciego drinka niemal zapomniał a piekle upału w mieście, a zimna szklanka przyjemnie chłodziła wysuszone dłonie. Przed witryną przechodziły grupy młodych, mniej lub bardziej pijanych ludzi. Musieli odreagować tydzień harówki i poczuć trochę wiatru życia. Mijali najdroższe knajpy patrząc na zamożnych facetów i ich opalone młode dziewczyny. Obiecywali sobie że kiedyś będą na ich miejscu, im też się kiedyś uda, a wtedy bez zmrużenia oka będą zamawiać najdroższe alkohole dla swoich pięknych kobiet. Dziewczyny marzyły o fali która je wyniesie na szczyt życia dopóki ich uroda nie wygaśnie. Póki co ubierali najlepsze ciuchy wypijali gdzieś na uboczu butelkę wódki a potem szli od baru do baru dokończyć dzieła, cały czas mając nadzieję że w kolejnym będzie to coś.
Przyjemna i wyciszająca do tej pory muzyka zdawała się podążać za ilością wypitego alkoholu, stawała się coraz głośniejsza i żywsza. Siedzące przy najbliższym stoliku młode, na oko trzydziestoletnie kobiety rozmawiały coraz głośniej. Piły wymyślne kolorowe drinki, te namiastki luksusu oszałamiające fajerwerkiem barw i smaków, a rano powodujące koszmarny ból głowy. Chcąc nie chcąc słyszał o czym rozmawiały, moda, diety i praca. Ta wymarzona w korporacji, dająca w miarę przyzwoity dochód, firmowe wyjazdy, perspektywy i mało wolnego czasu na cokolwiek innego. Czasem na dnie fikuśnej szklanki odbijała się jak w lustrze schowana w oczach tęsknota za czymś bliskim i jednocześnie nieokreślonym. Znad kolejnego drinka zerkały w stronę czterech mężczyzn siedzących parę metrów dalej.
Byli pewni siebie, na stole między szklankami leżały najnowsze komórki. Raz po raz sprawdzali wiadomości. Głośno rozmawiali o samochodach, najlepszych w mieście siłowniach i o tym jak odpowiedzialną pracę wykonują. Co jakiś czas któryś wstawał i przynosił z baru kolejkę wódki z redbulem. Mieszanka alkoholu i napoju energetycznego sprawiała że byli coraz bardziej nakręceni. Ale takie było ich pełne wyzwań i ambicji życie, wszystko było wyzwaniem, nawet ilość wypitego alkoholu. Ich pewność siebie przykuwała uwagę kobiet na równi z wysportowanymi sylwetkami. Tu byli panami świata, z dala od swoich kierowników rozliczających ich z planów. Przez ten jeden wieczór nie musieli połykać kilometrów swoimi samochodami aby słupki w miesięcznych zestawieniach wyglądały odpowiednio dobrze. Zauważyli zainteresowanie miłośniczek kolorowych drinków i starali się wytypować tego który przełamie pierwsze lody.
Skinieniem głowy barman wskazał stojącą przed nim pustą szklankę. Odpowiedział tym samym gestem a po chwili barman zamienił ją na pełną. Na smutno ? -zapytał. Na nijak -odparł, uśmiechając się. Ok.-odparł, i zajął się polerowaniem szklanek. Czuł że alkohol krążący we krwi zaczyna działać. Muzyka wydobywająca się z głośników zlewała się w jedno rytmiczne dudnienie nadające rytm temu co się działo w barze. Potrafił zapanować nad swoim upiciem, lecz obraz stawał się lekko odrealniony. Para siedząca w kącie, a wyglądająca jakby się pierwszy raz spotkali rozmawiała o kinie jednocześnie zachowując pokerowe twarze tak by nie popełnić jakiegoś błędu , nie zdradzić żadnej słabości. Pewnie coś więcej niż lampka wina pomogło by rozluźnić atmosferę, ale w tej grze alkohol też może dać punkty ujemne. Głośne śmiechy miłośniczek koktajli już przy wspólnym stoliki z miłośnikami wódki z redbulem, wskazywały że nie tylko na niego zaczął działać alkohol. Barman wdał się w dyskusję z pijanym siedzącym przy barze, bełkoczącym coś o tym że od dwóch kolejek leje mu za mało wódki do drinka, i że w sumie to "koscha sfojom żonem" . Tak na prawdę to lał mu o połowę za mało od początku. Rozwój wypadków śledził siedzący przy wejściu bramkarz, sprawiający do tej pory wrażenie znudzonego. Dwie siedzące przy barze kobiety o twarzach które miały za mało snu również przyglądały się całej sytuacji, czasem szepcząc sobie coś do ucha i wysyłając uśmiechy pijanemu klientowi.
Wieczór w barze osiągał apogeum. Studenci zaczęli cucić swojego kolegę poganiani przez bramkarza. Wszystko wirowało w rytm rozpędzonej muzyki. Dopił drinka i skinął barmanowi kładąc na ladzie banknot. Ostatni raz rzucił okiem na salę i tych którzy jutro będą rachować swoje portfele i sumienia, wieczór jeszcze trwał. Wychodząc minął opartego o ścianę spitusa patroszącego kieszenie marynarki w poszukiwaniu portfela . Przyjemny chłodny powiew owiał mu twarz, żar dnia opuścił miasto dając mu czas na odpoczynek. Odchodząc brukowaną ulicą jeszcze raz spojrzał przez ramię w kierunku baru. Nad wejściem wisiał szyld " Woland Caffe".
Paskudna skłonność takie obserwowanie. Zamiast skupić się na konsumpcji społecznego lubrykanta i rozwijaniu krótkotrwałych więzi międzyludzkich czy wymianie informacji i emocji ze współuczestnikami konsumpcji, człowiek obserwujący uprawia socjologiczny sadomasochizm i analizuje zamiast uczestniczyć.
OdpowiedzUsuńBłogosławiona bezmyślności.....