wtorek, 22 stycznia 2013

Eastern




                                            Choć życie w miasteczku zawsze było dość trudne ostatnimi czasy wyjątkowo doskwierało mieszkańcom. Byli oni niemal co dzień nękani przez jakąś bandę. W końcu wybrali burmistrza który obiecał że w mieście zapanuje ład i porządek. Kandydat głoszący tak piękne hasła oczywiście wygrał wybory. Bo czy jest coś milszego  mieszczańskiemu sercu niż te przymioty. Zaraz po wyborze burmistrza powołano w mieście nowego szeryfa, takiego co nie przesiadywał w salonach z pijanymi kowbojami i z młodzieńczym błyskiem w oczach rzucał światu wyzwanie (oczywiście światu zła i występku) Szeryf niezwłocznie zaprzysiągł swych zastępców którzy ruszyli do walki z występkiem. Więzienie szybko zaczęło się zapełniać wszelkiej maści łobuzami. Lecz pewnego dnia aresztowano miejscowego lekarza, w sumie nieciekawego typa i chama. Na mieszkańców padł blady strach. Jak to ? Tego porządnego człowieka do ciupy ? Może i miał swoje za uszami, ale kto nie ma ? Pomocnicy szeryfa uwijali się jak w ukropie, chcąc spełnić jego marzenie o misji wybawcy i obrońcy. Czasem się komuś oberwało ale przecież cel był szczytny. Szeryf paradował po mieście w glorii chwały, a mieszczki spoglądały na niego coraz bardziej łaskawym okiem. Niestety w saloonie dalej pijani kowboje strzelali do butelek. Znużeni mieszkańcy przy następnej okazji zmienili burmistrza razem z szeryfem. Teraz wybrali takiego co dobro i miłość ma wypisane na twarzy. Sędzia który miał osądzić podejrzane jednostki stwierdził ze ich przewiny są niewielkie, natomiast pomocnicy szeryfa pozwalali sobie na zbyt dużo. Koledzy szeryfa  bardzo się oburzyli i oskarżyli rodzinę sędziego o kontakty z Indianami. Nikt nie zwrócił uwagi że nowy szeryf ma takich samych pomocników a Indianie jakiś czas temu gdzieś się nagle zapodziali. Miasto żyło swoim życiem. Kowboje strzelali do butelek a porządni obywatele robili swoje mało porządne interesy.   Po szeryfie  o wielkich ambicjach zostało najwyżej wspomnienie  o "smarkaczu z korkowcem". Czasem ktoś w saloonie szepnął że tak naprawdę wszystkim rządzą Indianie, ale i tak nikt go nie słuchał. Wszyscy skupiali się na pianiście i panienkach tańczących kankana.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz