Leżąc opatulony w koc czuję jak zimne dreszcze przeszywają spocone ciało. Zmęczona gorączka świadomość przestaje dostrzegać różnice między rzeczywistością a maligną. Ekran telewizora pulsuje czerwienią rac. Falujący tłum przelewa się ulicami krzycząc i wyjąc zdarte hasła.Góruje nad nim widok płonącej tęczy, na tle której wąsata, wyprężona jak struna postać, ubrana w nienagannie skrojony mundur kawalerii powietrznej US Army krzyczy- " Lubię zapach płonącej Tęczy o zmierzchu". Dziennikarz zza kamery rozedrganym komentuje wydarzenia jakby komentował mecz piłkarski. Z bocznej ulicy wypada grupa biegaczy z premierem na czele. Zalany potem i uśmiechnięty, prezentuje w obcisłych dresach twardy dowód na to "że nie ma kryzysu". Borowcy obładowani bidonami z izotonicznym napojem czujnie rozglądają się po dachach, z których anarchiści rozrzucają recepty na szczęśliwe życie. Białe cekiny policyjnych kasków mieszają się z kolorowymi kominiarkami. Wydaje mi się że słyszę narastającą muzykę Wagnera. Tłum spowity dymem i obłokami gazu wydaje się falować w rytm coraz głośniejszej muzyki a co jakiś czas podskakuje do przyśpiewki "Kto nie skacze - nie znad Wisły Hej,hej,hej", borowcom wypadają bidony. Do skaczących dołącza kolejna grupa. Bije od nich radość "fajności" i zadowolenia, wszystko co nie fajne odrzucili. Każdy w jednej ręce ściska tabliczkę biało czerwonej czekolady, a w drugiej maszynkę do golenia. Na ich widok wąsaty w mundurze US Army chowa się w grupie łysych osiłków. Wszyscy zlewają się w jedną bezładną głośną masę upstrzoną flagami, płaczącą od gazu i szczęścia. Parę ulic dalej kilkudziesięciotysięczny tłum przechodzi niosąc zaciśnięte w dłoniach obietnice i kłamstwa, tak jakby chcieli odrzucić je tym od których je dostali. Gorączka pali coraz bardziej, w poszukiwaniu jawy zmieniam kanał. Wzburzony celebryta opowiada o brunatnej fali która zalała go z popsutej toalety. Zmęczony zasypiam zapadając się w nicość....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz