Kościół był już prawie pusty, ostatni wierni rozchodzili się do domów,
powoli jakby obawiali się mrozu panującego na zewnątrz. Świątynia mimo
iż nieogrzewany dawała pewne schronienie przed chłodem i wiatrem.
Starsza kobieta skinęła głową mijając ławkę w której siedział. Lubił
usiąść w ostatniej ławie i popatrzeć na świątynie z innej perspektywy.
Też już odczuwał chłód, myśli powędrowały do plebani w której Ona
kończyła szykować kolację.
Gdy tylko w jego myślach pojawiała się jej
postać ogarniało go przyjemne ciepło i spokój. Pojawiła się koło 20 lat
temu i sprawiła ze stoczył jedną z najcięższych bitew w swoim życiu.
Pomagała na plebani a on z miesiąca na miesiąc czuł jak rozpala się w
nim uczucie . W końcu gorący żar pożądania wypalił go jak rozgrzany do
czerwoności węgiel wypala spróchniały pień. Przez lata był rozrywany
między lojalnością do instytucji której służy, miłością do niej i
uczciwością wobec siebie. Zdławił ogień który go palił, a może ten ogień
wypalił co było do wypalenia i wygasł. Ona była zbyt prostolinijna by
coś zauważyć, przynajmniej taką miał nadzieję. Może i przełożeni
przymknęli by oczy na cichy romans, ale on nie chciał się ukrywać.
Chciał całemu światu pokazać to co czuje, niestety nie potrafił wybrać.
Kościół dał mu wszystko, a on był jego wiernym sługą. Nie był wobec
niego bezkrytyczny, czasem miał wrażenie, że jeżeli wiara jest biesiadą z
Bogiem, to kościół wystawia rachunek za wynajęcie stolika. Działo
się tak od zawsze, ludzie potrzebowali przewodników którzy wskazywali
im drogę. Tak powstały religie, ludzie podążali ścieżkami które im
wyznaczono, zamiast odkrywać swoje a przeżycia duchowe zastępowały puste
obrzędy. Dziś nawet to staje się zbędne. Tworzy się nowa religia, wiara
w moc przedmiotów którymi ludzie chcą wypełnić przerażającą pustkę.
Chodzą po ulicach ściskając w dłoniach relikwie nowej wiary, podarunek
od Bogów technologii i świątyń konsumpcji. Psychoterapia zastąpiła
spowiedź, niedzielny kac zastąpił rachunek sumienia, o ile ktoś nie
zamienił go na rachunek zysków i strat. Źle czuł się w tym świecie, ale
musiał wytrwać, dla tych którzy jeszcze nie oszaleli do końca. Widział
jak zło, ten pasożyt duszy, rozlewało się po świecie. Atakowało ludzi
słabych, a każdy miał jakąś małą słabość przez którą mogło się do niego
przecisnąć, zawsze znalazł się jakiś mały kompromis przez który mogło
się dostać i rozsadzić od wewnątrz. Przejmowało kontrole nad
człowiekiem stopniowo go sobie podporządkowując, decyzja po decyzji,
dzień po dniu, bitwa o przyszłość świata rozgrywała się w każdym z
osobna, codziennie.Był zmęczony i stary, ale dziś jeszcze nie odejdzie. Jeszcze nie dziś ......
Czekał na gościa.
Wyjątkowo prawdziwe!
OdpowiedzUsuń