wtorek, 11 grudnia 2012

Jak zostać Indianinem

                                                           Zaraz po przebudzeniu zacząłem się zastanawiać nad przyszłością, ot taka poranna przypadłość. Na początek nad ta najbliższą, co zjeść na śniadanie. Futurystyczna wizja jajecznicy na boczku tchnęła we mnie życie. Po niespełna kwadransie dziarsko pałaszując jajecznicę zacząłem wybiegać w przyszłość coraz dalszą. Z robotą kiepsko , wszyscy gdzieś wyjeżdżają -Anglia, Francja, Niemcy, może by się ruszyć. Od niechcenia przeglądałem internet w poszukiwaniu odpowiedzi co do mojej przyszłości. I bach jak cios obuchem między oczy. Jarosław ( sami wiecie który) zaproponował aby "Niemcy w Polsce powinni mieć tyle praw, ile Polacy w Niemczech". O zgrozo ! Jak to możliwe ! Dostaną pensje w Euro ? Przecież takie słowa są bestialstwem, dobrze że mamy takiego Pana Nałęcza Ale chwile, jeżeli potraktujemy Niemców mieszkających w Polsce tak jak Niemcy traktują Polaków mieszkających w Niemczech będzie to zbrodnią.  Jajecznica przestawała smakować ...


Zważywszy, iż przyszłość narodu indiańskiego jest już, jak się zdaje, raz na zawsze określona, młody Indianin spragniony awansu społecznego ma przed sobą jedną tylko drogę, a mianowicie zagrać w westernie. W tym celu podamy tutaj garść najistotniej-szych wskazówek, które pozwolą mu osiągnąć w toku rozmaitych przedsięwzięć pokojowych i wojennych status „Indianina z westernu” i w ten sposób uporać się z problemem endemicznego bezrobocia nękającego jego pobratymców.”*
 
                                                            
                                                                 Siłą woli wróciłem do jajecznicy , do Niemiec się nie wybieram, a znając historie to w końcu i tak sami przyjdą. Śnieg sypiący za oknem idealnie komponował się z zapachem wędzonki, ech zima... Myśli rozpoczęły niebezpieczny dryf w kierunku prawdziwej zimy, takiej na wschodzie, na przykład w Rosji. Cholera tu dopiero jest ambaras. Katastrofa( lub sami wiecie co) spadła im po prostu z nieba. W wyniku bajzlu po katastrofie ( lub sami wiecie czym) otrzymali broń masowego rażenia, porażającą myślenie. I to bardzo wybiórczo bo broń ta działa tylko na jedną nacje. Jedna strona boi się że to mimo wszystko może być katastrofa, wtedy mit założycielski zostanie obalony, a tłum wyznawców rozbiegnie sie do innych zajęć. Druga strona nie śpi po nocach z myślą że to jednak może być zamach. Przerażenie ściąga im twarze , bo co wtedy ? Ta wizja wydaje się im tak straszna że najmniejsze poszlaki starają się utopić w morzu głupoty, bałaganu i ignorancji. W całej tej sprawie najważniejsze jest to że wykorzystywana jest jako paliwo pod polskim kotłem. Paliwo które jest starannie dozowane, tak żeby się ciągle gotowało. Resztki jajecznicy zaczęły smakować trotylem...


...Przed atakiem
  1. Nigdy nie atakować znienacka; przeciwnie, z daleka i z kilkudniowym wyprzedze-niem dawać dobrze widoczne sygnały dymem, aby dyliżans lub fort zdążył wysłać wieści Siódmemu Pułkowi Kawalerii.
  2. Jeśli to tylko możliwe, ukazywać się małymi grupkami na okolicznych wzgórzach.Niech wartownicy zajmą stanowiska na wznoszących się samotnie wierzchołkach.
  3. . Zostawiać dobrze widoczne ślady swojego pochodu: odciski końskich kopyt, wy-gaszone ogniska na miejscach postoju, a także pióra i amulety, które pozwolą zorientować się, do jakiego plemienia należycie...

     Napad na dyliżans 

  4. Napadając na dyliżans, zawsze należy ścigać go zachowując odpowiednią odległość, a w najgorszym razie galopować po obu jego stronach, tak żeby stanowić jak najlepszy cel.
  5. W żadnym razie nie wyprzedzać dyliżansu. Ściągać w tym celu wodze mustangom,które są, jak wiadomo, znacznie szybsze od koni pociągowych.
  6. Próby zatrzymania dyliżansu podejmować pojedynczo, rzucając się między konie,tak by dać pocztylionowi szansę oddania celnego strzału i zostać następnie stratowanym przez zaprzęg.


         No właśnie- trotyl, ostatnio zaroiło się od zamachowców. Byle gówniarz z saletrą staje się Bin Ladenem a kibol wrogiem publicznym Olać to, już mam plan na przyszłość. Zwędzoną żonie szminką pomalowałem twarz w barwy wojenne, poprawiłem pióropusz i wyszedłem do pracy. Po drodze minąłem półnagiego Kowalskiego, który przy pomocy saperki starał się coś wykopać spod trawnika.
    Howq
 


* Umberto Eco "Zapiski na pudełku od zapałek"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz